Przeskocz do treści

Krótka opowieść o tym, jak split payment uderzy w małe, uczciwe firmy.

1 lipca wchodzi masowy, choć dobrowolny split payment.

Jestem gorącym zwolennikiem tej koncepcji, bo uważam, że może to być dobry środek do zwalczania szarej strefy i unikania podatków. Niestety, jak to w Polsce - pomysł był niezły, a wyjdzie jak zawsze.

Bardzo fajny przewodnik dla prowadzących działalność gospodarczą przygotował mbank na swojej stronie. Zaintrygowało mnie dlaczego banki tak ochoczo informują o zmianach, ale mają w tym swój interes, o czym będzie trochę dalej:

Akcja informacyjna ze strony administracji państwowej jest prawie żadna, natomiast banki ochoczo, już 2 miesiące wcześniej założyły wszystkim klientom firmowym rachunki VATowskie i ruszyły z akcją informacjyjną. Tak jak w przypadku profilu zaufanego, ciężar obsługi i zapewnienie dostępu do podstawowych funkcji Państwa przerzucono na podmioty prywatne. Nasza administracja nawet kiedy wprowadza dobre rozwiązania, to niestety nie umie ich wdrożyć. Jest to dla mnie oczywisty przejaw słabości Państwa, ale nie czas się tu o tym rozpisywać.

Split payment jest na szczęście dla większości firm i branż dobrowolny, ale jednoznacznie odradzam używanie go przez większość firm prowadzonych w formie DG. Dlaczego? Przez jeden haczyk, który oczywiście nie jest mocno eksponowany w materiałach informacyjnych. Dla tych, którym nie chce się przez prezentację mBanku przedzierać, poniżej przedstawiam wyjaśnienie na przykładzie:

Kontrahent DG decyduje się partycypować w split payment. Reguluje fakturę na kwotę 1.000 netto, czyli przelewa 1230 złotych swojemu partnerowi biznesowemu. 1.000 złotych trafia na normalne konto odbiorcy a 230 złotych trafia na subkonto Vat. Problem polega na tym, że środki z konta VATowskiego można użyć jedynie na dwa sposoby: sposób pierwszy to regulowanie VAT należnego wobec US. Sposób drugi to użycie środków na tym rachunku do uiszczenia VATu z faktur otrzymanych. Nie ma innego sposobu na pobranie tych środków. Niby nic, ale split payment nie obowiązuje przy płatnościach gotówkowych, bądź regulowanych na przykład kartą. To szczególnie ważne dla DG, które prowadzą proste działalności. Dlaczego?

Wracając do przykładu - jeśli dla właściciela DG z przykładu wspomniana płatność (to uproszczenie) jest jedynym przychodem, a swoje koszty reguluje on głównie kartą (na przykład opłaca hosting, kupuje zdjęcia ze stocka itp.) to na koniec miesiąca będzie miał koszty, będzie miał faktury. VAT należny urzędowi skarbowemu będzie pomniejszony o VAT z faktur. Przedsiębiorca przeleje VAT należny (na przykład 100 złotych, bo na fakturach kosztowych uiścił VAT w wysokości 130 złotych) do US. Na subkoncie VAT pozostaną środki będące różnicą między VAT przelanym do US, a VAT otrzymanym od kontrahenta (100 złotych). W obecnej sytuacji przedsiębiorca mógłby te środki wypłacić i wykorzystać - przecież opłacił już VAT w fakturach otrzymanych płacąc kartą. Po wprowadzeniu split payment przedsiębiorca zapłaci de facto VAT dwa razy (raz kartą, a raz pozostawiając środki na subkoncie VAT, do których nie ma dostępu).

I to trochę wyjaśnia, dlaczego banki tak ochoczo przyklaskują temu rozwiązaniu, które przecież wymaga od nich sporo pracy. Rozwiązanie split payment bardzo promuje płatności przelewem. Wiele małych DG otrzymane od kontrahentów środki od razu przelewa na konto indywidualne i z niego reguluje faktury. Prawo tego nie zakazuje, a dlaczego tak robią? Przelewy z rachunków prywatnych są często bezpłatne, natomiast za przelewy z rachunków firmowych banki pobierają mniejsze lub większe prowizje. Teraz opłacanie faktur z kont indywidualnych będzie nieopłacalne, bo uniemożliwi sięgnięcie po VAT na subkoncie. Dla banków to eldorado prowizyjne, dodatkowo ozłocone osadem, który będzie się gromadził na subkontach VAT. Osadem, do którego właściciel środków nie będzie miał dostępu.

I tak to, w tym cudownym kraju dobry pomysł spieprzono, a zapłacą za to mali przedsiębiorcy.